Many, many, many...
Autor: Jolanta Czartoryska
Czy ktoś zna przepis na uczciwe „robienie” pieniędzy? Mam na myśli pieniądze, które pozwalają człowiekowi ŻYĆ, a nie wegetować. Dla tych, którzy zapomnieli, czym się różnią oba pojęcia przypomnę, że wegetacja to życie ograniczone do procesów biologicznych, pozbawione aspiracji i dążeń, a zatem odnawianie potrzeb życiowych w podstawowym zakresie.
No więc, pytam: czy ktoś słyszał o takim przepisie? A może ktoś już ma patent na zarabianie godziwych pieniędzy? Z tego, co wiem, nie ma jednak takiego patentu zarejestrowanego, chociaż są przykłady znajomości takiego przepisu i należałoby je wyłuskać.
Ktoś kiedyś powiedział, że jak człowiek jest młody to mało wie, ale wszystko rozumie, zaś gdy staje się starszy - odwrotnie - coraz więcej wie, ale coraz mniej rozumie. Tak jest z wieloma ludźmi średniego pokolenia 60 latków i starszych. Oni nie wiedzą, jak się robi pieniądze. Są zagubieni, zdezorientowani, upokorzeni i przerażeni tym, co ma nadejść. Może słabo się rozglądali, gdy niektórzy z ich pokolenia uczyli się robić pieniądze. A może w ogóle tego się nie można nauczyć? Trzeba się z tym urodzić, mieć po prostu talent. Jak do muzyki.
Rozglądam się wokoło i co widzę? Ludzi, którzy coraz bardziej wegetują, zamiast żyć. Nie chodzą do kina, teatru, restauracji, kawiarni. Nie jeżdżą na wycieczki, urlopy, nie kupują książek i czasopism, bo po prostu ich na to wszystko nie stać. Ale jak mają to robić, skoro nie stać ich na zakup leków, lepszych lub czasem żadnych artykułów spożywczych, a także ubrań w sklepach z nową odzieżą? Jak mogą mieć aspiracje życiowe, pilnując zaspokajania podstawowych potrzeb? Odpowiedź jest tak prosta, jak proste jest wyeksploatowane hasło minionej epoki „byt określa świadomość”. I rzecz wcale nie w resentymentach!!
Jak to się dzieje, że obok ogromnego morza, wręcz oceanu upokorzenia, z biedy wyrosły fortuny, których pochodzenia można jedynie się domyślać. Tymi fortunami wielu nie chce się podzielić z potrzebującymi! Zainteresowanie władzy też wygląda na niezbyt realne. W jakich szkołach, na jakich fakultetach trzeba było pobierać lekcje, aby nauczyć się z jednej strony uczciwości, a z drugiej zarabiania pieniędzy na zaspokajanie najpierw podstawowych, a potem najbardziej wydumanych potrzeb i zachcianek? Nie wiem.
Wiem natomiast, że gdy „za moich czasów” pobierało się na studiach naukę ekonomii, była to całkiem dzisiaj nieprzydatna ekonomia socjalizmu. Nie uczono wówczas robienia pieniędzy i fortun. Można żałować, ale przecież to właśnie w PRL pobierała te same nauki spora część czynnego dzisiaj zawodowo naszego społeczeństwa. Jednak tylko pewna grupa szybko zrozumiała znaczenie nowych słów takich jak kapitał, prywatyzacja, reformy, przedsiębiorczość, a także kreatywna księgowość. Pozostała grupa pobierająca nauki w tych samych szkołach zapewne nie uważała na zajęciach i jakoś przegapiła te cenne praktyczne nauki. Niejeden wiele by dał, aby ci praktycznie życiowo zorientowani zdradzili, gdzie i w jaki sposób uczyli się ekonomii kapitalizmu, skoro tak prędko potrafili znaleźć się w nowej rzeczywistości. Ale takie rozumowanie może okazać się zgubne, bo dostrzegam bardzo wielu 30-40latków, którzy również nie wiedzą jak uczynić swe życie ŻYCIEM, chociaż na pewno, z oczywistych względów, ekonomii socjalizmu już się nie uczyli.
Tekst został napisany w 2002 roku.
©Copyright. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Wir benötigen Ihre Zustimmung zum Laden der Übersetzungen
Wir nutzen einen Drittanbieter-Service, um den Inhalt der Website zu übersetzen, der möglicherweise Daten über Ihre Aktivitäten sammelt. Bitte prüfen Sie die Details und akzeptieren Sie den Dienst, um die Übersetzungen zu sehen.